Przejdź do głownej zawartości

Korzystamy z plików cookies i umożliwiamy zamieszczanie ich osobom trzecim. Pliki cookie pozwalają na poznanie twoich preferencji na podstawie zachowań w serwisie. Uznajemy, że jeżeli kontynuujesz korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę. Poznaj szczegóły i możliwości zmiany ustawień w Polityce Cookies

Terapia w muzeum

Odkąd moje życie przeniosło się niemal całkowicie do rzeczywistości wirtualnej, zaczęłam spotykać się z opinią, że ten czas należy wykorzystać produktywnie. Po drugiej stronie ekranu różni ludzie podejmowali nowe wyzwania, rozpoczynali naukę języków obcych, dbali o zdrowie fizyczne. Wyraźnie odczuwali potrzebę dzielenia się swoimi emocjami i dokonaniami, mimo fizycznego odizolowania starali się utrzymywać kontakt z innymi. Jedną z pierwszych rzeczy, na które sama się zdecydowałam, było zwrócenie się w stronę twórców – artystów, pisarzy, reżyserów. Obawiałam się, że moja postawa nie jest słuszna, że pozostaję bierna, zamiast w jakiś sposób działać. Równocześnie przeczuwałam, że zjawisko wyobcowania może przecież dotyczyć znacznie większej liczby osób. Zaczęłam szukać odpowiedzi na moje pytania i w ten sposób trafiłam do muzeum.

Stowarzyszenie lekarzy z Kanady – Médecins Francophones du Canada – oraz z Muzeum Sztuk Pięknych w Montrealu zaproponowali włączenie wizyt w przestrzeniach muzealnych do listy działań wskazanych dla pacjentów. Ta metoda leczenia miała być pomocna nie tylko dla osób z problemami nerwicowymi, ale też dla cierpiących na cukrzycę czy rozmaite choroby przewlekłe. Dr Hélène Boyer mówiła wtedy o tym, że kontakt ze sztuką wspomaga wydzielanie hormonów odpowiedzialnych za dobre samopoczucie – podobnie, jak aktywność fizyczna. Być może nie jest to czynność zastępcza dla faktycznego ruchu, jednak funkcjonuje jako pewna alternatywa.

fot. Michał Bulsa (Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

Aleksander Hulek, w latach 1952–1974 wykładowca w Państwowym Instytucie Pedagogiki Specjalnej w Warszawie, uważał czynności związane z tworzeniem lub odbiorem sztuki za niezwykle istotny element edukacji. Postulował konieczność wprowadzenia podobnych aktywności do życia, zwłaszcza przy organizacji czasu wolnego. Natomiast Zbigniew Skorny, psycholog i pedagog związany z Uniwersytetem Wrocławskim, uważał, że nie tylko bierna percepcja sztuki, lecz także aktywny udział w szeroko rozumianej działalności kulturalnej mają pozytywny wpływ na pacjentów. Według członków Amerykańskiego Stowarzyszenia Arteterapii dzieła sztuki – zarówno istniejące, jak i tworzone przez pacjenta – mogą stanowić medium w próbie nawiązania kontaktu, opowiedzenia o własnych przeżyciach. Czyli dokładnie w tym, na co zapotrzebowanie zdaje się gwałtownie wzrastać.

Powyższe definicje arteterapii są oczywiście tylko wybranymi i dotyczą przede wszystkim sytuacji, w której obcowanie ze sztuką ma być częścią prowadzonej już, faktycznej terapii. Muzealnicy jednak od dawna wykorzystują podobne praktyki, by zainteresować zwiedzających i dostarczyć im nowych doświadczeń. Organizowane są tematyczne oprowadzania po wystawach czy warsztaty plastyczne dla osób z różnych grup wiekowych. Stanowczo część tego terapeutycznego doświadczenia zdaje się jednak wynikać ze znalezienia się w określonej przestrzeni, która ze względu na trwającą sytuację epidemiologiczną różni się jednak od tej zapamiętanej przez zwiedzających.

fot. Michał Bulsa (Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

Muzea i inne instytucje kultury udostępniają swoje zbiory w Internecie, wiele mówi się o zwiedzaniu online, budynki muzealne są dostępne przy zachowaniu szeregu środków ostrożności. Czy w sytuacji tak, bądź co bądź, stresogennej można w ogóle mówić o terapii sztuką? Zapytałam o to panią Annę Rak z Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu, zajmującą się pedagogiką i animacją kultury, ściśle związaną z edukacją poprzez sztukę oraz twórczą pracą z dziećmi i młodzieżą. Usłyszałam, że pomimo wszelkich zmian, konieczności korzystania z wielu obcych nam dotychczas mediów, „kontakt z pięknem, myślą ludzką, tym niewypowiedzianym pierwiastkiem, który zmusza nas do weryfikacji naszych myśli i czynów pozostaje”. Zarówno zwiedzający, jak i muzealnicy wypracowują nowe metody prezentacji i odbioru sztuki. Zostaliśmy w pewnym sensie zmuszeni do weryfikacji naszych dotychczasowych technik i wprowadzenia zmian. Jednak to, co w kontakcie ze sztuką najistotniejsze – trwa niezmiennie.

0 KOMENTARZY