Wystawy i zagrożenia – para nieodłączna
„Przede wszystkim chcę wiedzieć, gdzie umrę,
żeby nigdy nie jechać do tego miejsca”
Charlie Munger
Czasami zamiast próbować być perfekcyjnym twórcą wystaw, warto po prostu być jak Charlie Munger: starać się nie być głupim. To znaczy nie szczędzić wysiłków żeby uniknąć niebezpieczeństwa.
Zastanówmy się nad radami tego doświadczonego inwestora giełdowego. Jeżeli chcielibyśmy zrealizować jakiś cel, na przykład dopłynąć do jakiegoś trudno dostępnego portu, z pewnością z wielką radością przywitalibyśmy prezent w postaci mapy newralgicznych miejsc, których należy unikać. To proste: aby uchronić się od przyszłych błędów, warto być wyposażonym w wiedzę na temat ryzyka, jakie nad nami ciąży. Grunt to świadomość. W szczególności jeżeli droga, którą przyjdzie nam kroczyć będzie nowa i nietypowa (a właśnie tym cechuje się każdy projekt, nie tylko wystawienniczy: nowością i nietypowością).
Starając się identyfikować zagrożenia, do czego najlepiej nadaje się technika burzy mózgów, prędzej czy później przekonamy się, że istnieje wiele rozmaitych rodzajów niebezpieczeństw. Najważniejsze z nich dotyczą takich kategorii jak harmonogram, budżet i jakość. Niektóre z nich są związane z czynnikami zewnętrznymi i są całkowicie niezależne od nas (katastrofy naturalne, przekształcenia na rynku, inflacja, zmiany prawne czy tak zwane siły wyższe). Ale istnieją także różne rodzaje ryzyka na których eliminację bądź minimalizację wystąpienia mamy znaczny wpływ.
Pokuśmy się teraz o ich skatalogowanie. Interesować nas będą zagrożenia związane z tematem jakości, łączące się przede wszystkim z pierwszym (i prawdopodobnie najważniejszym) etapem procesu budowania wystaw, to znaczy z tworzeniem koncepcji. Ponieważ niepewność redukuje się wraz z rozwojem projektu, dlatego w fazie opracowywania koncepcji mamy do czynienia z największym ryzykiem. Celowo zatem pomijam pozostałe fazy procesu: planowanie realizacji, produkcję oraz utrzymanie wystawy.
Nasza mini-lista zagrożeń mogłaby wyglądać tak:
- Brak długofalowej strategii wystawienniczej i tworzenia spójnych cykli ekspozycyjnych. Zagrożenie „założycielskie”. Utrudnia optymalne wykorzystanie potencjału i zasobów oraz powoduje wrażenie przypadkowości w doborze tematów. Podczas gdy strategia pozwala na stworzenie konsekwentnego i spójnego układu wystaw (kształtując cykle górujące nad sumą swoich części). Skoncentrowawszy się na synergii, dodatkowo sprawia że różne komórki muzeum uzupełniają się w organizowaniu szerokich projektów, obudowujących wystawy szeregiem wydarzeń towarzyszących. Pozwala to na kreowanie zróżnicowanych relacji z publicznością. Przykładem dobrych praktyk w tej materii może być cykl ekspozycji „Polskie Projekty Polscy Projektanci” w Muzeum Miasta Gdyni.
- Autokratyczny styl kierowania zespołem projektowym, który stanowi blokadę dla kreatywności i wyrażania konstruktywnej krytyki przez członków zespołu.
- Działanie pod wpływem presji czasu, które prowadzi do zaniku zdolności analitycznych.
- Repetywność sposobów prezentacji.
- Nieliczenie się z psychofizycznymi możliwościami widzów (przebodźcowanie i brak stref relaksu pozwalających na przyswojenie zdobytych informacji).
- Pomijanie edukatorów przy tworzeniu zespołów projektowych. A to właśnie oni najlepiej „czują” publiczność, mając znakomite predyspozycje chociażby do korekty skomplikowanych i niezrozumiałych tekstów kuratorskich.
- Formowanie narracji prowadzącej do umacniania stereotypów i autostereotypów.
- Nadmierny patos.
- Instynkt antyekologiczny
To zagrożenie, podobnie jak trzy wymienione niżej, nazywam instynktem, gdyż często objawia się w działaniach w sposób machinalny, całkiem bezwiednie. Tymczasem w myśleniu o jakości nie można pominąć aspektów ekologicznych (minimalizacja ilości odpadów, filozofia re-use, energooszczędność, wykorzystanie materiałów ekologicznych w tym pochodzących z recyclingu). - Instynkt niezależności. Inaczej: przekonanie o własnej samowystarczalności i brak nastawienia na partycypację. A przecież współtworzenie projektu przez samych widzów to budowanie więzi i najlepsza forma edukacji. Potwierdzają to znakomite przedsięwzięcia wystawiennicze: „W muzeum wszystko wolno” Muzeum Narodowego w Warszawie czy też „Wielość rzeczywistości” Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku.
- Instynkt sztuczności, czyli brak autentyczności. Na naszym rozmiłowaniu do efekciarstwa, rekonstrukcji i wszystkiego, co imituje rzeczywistość, często najbardziej cierpią eksponaty, które ulegają całkowitemu zagłuszaniu.
- Instynkt nadmiaru to jeden z naszych największych wrogów. Mając do dyspozycji pięć zasadniczych komponentów (eksponaty, teksty, ikonografię, multimedia oraz aranżację) musimy zawsze pamiętać, żeby nie przesadzić z aplikowaniem bodźców. Ilustracją problemu jest model „mniej-więcej” (patrz rysunek nr 1).

Model posiada charakterystyczną strukturę. Wierzchołki pięcioboku wyznaczają środki wyrazu. Natomiast w centrum figury wpisane są właściwości, które pragniemy nadać ekspozycji. Nazwa modelu związana jest z postulatem, aby optymalizować ILOŚĆ zastosowanych środków wyrazu, co na ogół wiąże się z koniecznością ich redukcji, a także intensyfikować stopień wykształcenia pożądanych właściwości (JAKOŚĆ). Model jest zgodny z ideą slow-muzeum, dlatego podkreśla jej kluczowe cechy (więcej informacji na temat slow-muzeum znajdziesz: http://muzealnictwo.com/2019/08/slow-muzeum-czyli-jak-odroznic-rzeczy-od-rzeczy-wartosciowych/).
Zarządzanie ryzykiem nie należy do łatwych zadań, ale stanowi ważną część procesu tworzenia wystawy, w szczególności jeżeli w zespole dominują nadmierni optymiści. Dlatego warto poświęcić mu odrobinę czasu, starając się identyfikować rozliczne niebezpieczeństwa. Znakomicie sprawdzi się w tym zaprezentowany powyżej katalog zagrożeń. Może on stanowić dobry punkt wyjścia do opracowania własnego zestawienia, bardziej rozbudowanego i dopasowanego do specyfiki konkretnego projektu i instytucji.
0 KOMENTARZY