Obraz, spektakl, teatr, scena
W kawiarni Cricoteki oglądanie panoramy Krakowa przerwała mi pani pijąca organiczną kawę przy stoliku obok. Opowiedziała o przypominającym taśmę filmową projekcie budynku, którego twórcą okazał się być jej znajomy. Zaproponowała, żebym przyszła tutaj kiedyś za dnia, wtedy widok robi większe wrażenie. Miasto, które jedna po drugiej zaczynały oświetlać latarnie i neony, wydawało mi się być kadrem z któregoś ze sfilmowanych spektaklów Kantora.
Działania Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci podczas XXIII Spotkań Humanistycznych w Krakowie przypominały etiudę filmową. Stypendyści podczas Spotkań obejrzeli spektakl Kantora pod tytułem „Wielopole, Wielopole”. Jest to nazwa miejscowości, w której w 1915 roku urodził się wybitny twórca teatralny znany na świecie przede wszystkim dzięki swojej umiejętności do niebanalnego przedstawiania historii, emocji, dylematów. Pozostawał przy tym malarzem, scenografem, pisarzem, teoretykiem sztuki i wykładowcą krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Niejednokrotnie występował w swoich sztukach jako jeden z aktorów. Był człowiekiem silnie związanym ze środowiskiem krakowskim. Dzisiaj w tym ważnym dla niego mieście znajduje się Ośrodek Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora CRICOTEKA.
Wystawa poświęcona Kantorowi przypomina nieruchomy koszmar senny. Instalacje i rekonstrukcje scenografii ze spektakli reżysera nie ożywają, ale robią to obrazy przesuwające się na ekranach multimedialnych. Scena z „Umarłej klasy”, twarz Kantora, zdjęcia z wydarzeń, w których brał udział i znowu aktorzy – ekrany wiszące na ścianach szepcą fragmenty wywiadów z twórcą i kwestie aktorów. W pomieszczeniu panuje półmrok. Eksponaty, wśród których znajdują się autorskie rekonstrukcje scenografii do spektakli Tadeusza Kantora, są krótko opisane, podobnie jak dzieła, do których nawiązują i z których pochodzą. Widzimy kukły w cerowanych ubraniach, poplamione mundury, zardzewiałą wannę. Niepokój budzi atmosfera skupienia i marności. Ale to nic dziwnego – w końcu mamy do czynienia z Teatrem Śmierci. Nieśmiertelnym, nawet po odejściu jego twórcy.
Po obejrzeniu „Wielopola, Wielopola” razem z innymi stypendystami Funduszu mój zeszyt wypełniony był notatkami, a myśli – pytaniami. Pamiętałam o tym przekraczając progi sali wystawowej CRICOTEKI. Zaintrygowana znajdującymi się w niej instalacjami dopiero po chwili odnalazłam wzrokiem aparat do dagerotypii, który postać Kantora nazwana Wdową zamieniła w karabin maszynowy. Kilka godzin temu widziałam ten obiekt na ekranie w jednej z sal krakowskiej polonistyki. Teraz mogłabym go dotknąć, gdyby nie to, że zbyt dokładnie pamiętałam wydarzenia przedstawione przez Kantora. Wolałam pozostać obserwatorem, niż bezpośrednio doświadczyć zaprezentowanego tam świata.
Od bezpośrednich doznań nie da się jednak w CRICOTECE uciec. Twórczość i postać Kantora budzą fascynację i skłaniają do rozważań nad uniwersalnymi kwestiami przez pryzmat doświadczeń, które w pierwszej chwili zdają się być pospolite. Reżyser mówił o nurtujących go problemach odzierając człowieka z godności i prestiżu, pozostawiając go bezbronnym wobec rzeczywistości. Był przekonany, że
sztywne, uświęcone tradycją granice między sztukami należy znieść.
W teatrze często posługiwał się narzędziami wywołującymi uczucia bólu i goryczy. W ten sposób tworzył szczery obraz realności. Teraz w Krakowie funkcjonuje Ośrodek, gdzie możemy obcować z tworami wybitnego artysty, odkryć, z czego składały się jego sztuka i życie.
Moim domem było i jest moje dzieło. Obraz, spektakl, teatr, scena
– powiedział Tadeusz Kantor. Byłam gościem w obecnym domu jego wizji i teorii. Wewnątrz budynku, którego elewacja przypomina taśmę filmową, refleksje dotyczące przemijania i marności przeplatają się z zagadnieniami takimi, jak pamięć czy dobroć. I chociaż podczas swojej wizyty poznałam koncepcję Teatru Śmierci, nie czuję się, jakbym opuściła umarłą klasę. Kantor po raz kolejny wszedł na scenę, a lekcja dopiero się rozpoczęła.
0 KOMENTARZY