O historii Policji Województwa Śląskiego
W tym roku ukazała się książka o działalności Policji Województwa Śląskiego w latach międzywojnia. Jej autorzy – dr Krzysztof Gwóźdź z Muzeum w Tarnowskich Górach oraz Zbigniew Gołasz z IPN Oddział w Katowicach – stworzyli również wystawę „Na straży porządku publicznego. Policja Województwa Śląskiego w latach 1922-1939”, którą można było oglądać do końca maja w Muzeum w Tarnowskich Górach. O książce i ciekawej, choć zakończonej tragicznie historii Policji Województwa Śląskiego rozmawiamy z dr Krzysztofem Gwoździem.
AM: Skąd pomysł na powstanie książki i wystawy?
KG: Z racji tego, że znaczna część policjantów to byli uczestnicy powstań śląskich i członkowie armii Hallera walczący w wojnie polsko-bolszewickiej, postanowiliśmy stworzyć ją w ramach obchodów 100-lecia odzyskania niepodległości. Ponadto, w ubiegłym roku minęło 95 lat od utworzenia Policji Województwa Śląskiego. To wspólny pomysł – Zbyszka Gołasza, Ogólnopolskiego Stowarzyszenia „Rodzina policyjna 1939” i mój. Przeprowadziliśmy szeroką kwerendę, m.in. w muzeach śląskich, Muzeum Katyńskim, wśród kolekcjonerów prywatnych. Wielu tarnogórzan także pomogło.
AM: Jaka jest koncepcja wystawy?
KG: Jest podzielona na trzy części. Pierwsza opowiada o polskich formacjach policyjnych, które istniały przed powstaniem Policji Województwa Śląskiego, czyli między innymi związanych z powstaniami śląskimi i plebiscytem – mieszanej Policji Górnego Śląska oraz Żandarmerii Górnego Śląska. Kolejną część poświęciliśmy zagadnieniom szkolenia policyjnego, służby, umundurowaniu i życiu po służbie. Ostatnia sala związana jest z kampanią wrześniową i wydarzeniami z drugiej połowy sierpnia 1939 r., kiedy na odcinkach granicy dochodziło do starć między bojówkami niemieckimi a Policją Województwa Śląskiego, oraz zbrodnią katyńską.
AM: Kto wstępował do policji?
KG: Przede wszystkim żołnierze po służbie w wojsku niemieckim, uczestniczący później w powstaniach śląskich i kampanii plebiscytowej. Aby przystąpić do policji, trzeba było być obywatelem polskim. Ale zdarzały się przypadki, że w Policji Województwa Śląskiego służyli ludzie z nieokreślonym obywatelstwem.
AM: Ilu funkcjonariuszy liczyła Policja Województwa Śląskiego?
KG: W 1924 r. było ponad 3 tys. funkcjonariuszy. Po przyłączeniu do Polski Zaolzia w październiku 1938 r. liczba ta także przekroczyła 3 tysiące. W okresie kryzysu gospodarczego cięto etaty ze względów ekonomicznych.
AM: Czym zajmowali się funkcjonariusze?
KG: Spektrum ich działalności było bardzo szerokie. Wywiad, związany z inwigilacją mniejszości niemieckiej na terenie woj. śląskiego, choć sprawdzano też, co dzieje się w bezpośrednim sąsiedztwie za granicą, zwracano uwagę na antypolskie działania; inwigilacja skrajnych partii politycznych, przede wszystkim ruchu komunistycznego i partii skrajnie prawicowych, czyli ONR, który od 1934 r. był nielegalny, ale też Obozu Wszechpolskiego czy wszystkich partii po przewrocie majowym, które nie miały programu zbliżonego do obozu rządzącego. Plagą była też kradzież rowerów. Był to towar deficytowy. Policja zajmowała się też ochroną moralności, ochroną transportów kolejowych, bo inną plagą były kradzieże węgla ze składów kolejowych. Razem ze Strażą Kolejową funkcjonariusze interweniowali nawet kilkanaście razy w miesiącu. Czasem dochodziło do wymiany ognia z przemytnikami. Policjanci walczyli też z włóczęgostwem.
AM: Jak wyglądało wyposażenie policjanta?
KG: Podstawowym środkiem transportu policjanta był rower. W czasach kryzysu było niewystarczające, ale Policja Województwa Śląskiego i tak była najlepiej wyposażona w skali całego kraju. Na 7 komend powiatowych w 1931 r., 2 nie miały nawet motocykla. Jeśli chodzi o uzbrojenie, to tradycyjnie kajdanki, broń palna, przed wojną zakupiono pistolety maszynowe Thompson i Suomi, znane z filmów gangsterskich rozgrywających się w latach 30. XX w. Podczas zabezpieczania imprez masowych czy do rozpędzania manifestacji, których było wtedy bardzo dużo, używano pancerzy ochronnych i hełmów. W Chorzowie istniała organizacja zajmująca się hodowlą psów policyjnych. Jej oddziały były też w innych miejscowościach woj. śląskiego. Ale psa policyjnego policjant musiał kupić za własne pieniądze. Często ratowały życie, pomagały w łapaniu przestępców, były bardzo przydatnymi funkcjonariuszami.
AM: A jak wyglądało życie poza służbą?
KG: Było związane z działalnością Stowarzyszenia Rodzina Policyjna, które powstało w 1928 r. Jego głównym celem było dbanie o dzieci policjantów poległych na służbie. Ale nie tylko – organizowało kolonie dla dzieci, świetlice, biblioteki, z których korzystali też zwykli mieszkańcy, kwesty, msze za policjantów, zabawy karnawałowe. Przy niektórych komisariatach i posterunkach działały świetlice, aby policjanci nie chodzili do szynków. Były tam gazety, gry, stoły bilardowe, radia. W latach 20. Głowna Komenda sporządziła listę lokali, w których funkcjonariusze nie powinni się pojawiać. Każdy powiat taką otrzymał.
AM: I przestrzegano tego zakazu?
KG: W okresie międzywojennym policjant był zobligowany do chodzenia w mundurze nawet po służbie, w związku z tym uczęszczanie do lokali i spożywanie alkoholu w mundurze mogło wzbudzać kontrowersje.
AM: Czyli policjant to była dobra partia.
KG: Tak. Ale by móc się ożenić, musiał mieć zgodę przełożonego i Głównej Komendy, a wybranka była sprawdzana, m.in. pod względem ewentualnych kontaktów z wywiadem niemieckim. Oprócz rodziny policyjnej istniał Związek Funkcjonariuszy Policji Województwa Śląskiego „Samopomoc”, który wydawał popularne kalendarzyki Policji Województwa Śląskiego, a fundusze przeznaczał na rekonwalescencję rannych i domy wypoczynkowe dla policjantów. Najbardziej znanym była willa „Ślązaczka” w Zakopanem. Pozasłużbowe życie uzupełniał w sposób istotny sport. Na terenie woj. śląskiego powstały policyjne kluby sportowe, które później połączono w jeden – Policyjny Klub Sportowy „Katowice”. Aktywne były sekcje szermiercza, bokserska, lekkoatletyczna, piłki nożnej. Wielu członków odnosiło sukcesy nie tylko w kraju, ale też za granicą, biorąc udział w ME i Świata, a nawet w Igrzyskach Olimpijskich w 1936 r. Szermierze i szabliści, którzy tam wystąpili, zajęli 4. miejsce w szabli i 6. w szpadzie. W tej reprezentacji bodaj 3 osoby były członkami katowickiego Policyjnego Klubu Sportowego, a ich trenerem był Leon Koza Kozarski. Utrzymywanie policjanta w dobrej kondycji było równie ważne jak znajomość prawa i procedur.
AM: Historia tej formacji zakończyła się tragicznie w 1939 r.
KG: W ostatniej dekadzie sierpnia policjanci walczyli z oddziałami Freikorpsów, które zajmowały się przerzutem broni i akcjami dywersyjnymi. Głównym zadaniem policjantów było zabezpieczenie zakładów przemysłowych. 3 września, zgodnie z rozkazem funkcjonariusze Policji Województwa Śląskiego wycofują się w kierunku wschodnim, a 17 września następuje atak ZSRR. Większość trafiła do niewoli sowieckiej, do obozu specjalnego NKWD w Ostaszkowie. 5 marca 1940 r. zapadła decyzja o ich zamordowaniu. W tej grupie byli m. in. funkcjonariusze policji, Straży Granicznej, Korpusu Ochrony Pogranicza, Straży Więziennej. Śmierć poniosło 1231 policjantów woj. śląskiego. Była to prawie połowa całej formacji, a do tego musimy dodać tych, którzy zginęli w niemieckich obozach koncentracyjnych bądź w czasie kampanii wrześniowej. Szacuje się, że prawie 80% nie przeżyło II wojny światowej.
Książkę można kupić w Muzeum w Tarnowskich Górach, a Oddział IPN w Katowicach i Ogólnopolskie Stowarzyszenie „Rodzina Policyjna 1939 r.” są partnerami wydawnictwa.
(fot. Autorka)
0 KOMENTARZY