Zwyczajna mistyka
Przed furtą Pobernardyńskiego Zespołu Klasztornego w Ostrzeszowie wisi tablica informacyjna. Lawenda kwitnąca pod wysokim murem z czerwonej cegły pachnie tak mocno, że postanawiam bardzo dokładnie wszystko przeczytać. Dowiaduję się, że klasztor powstał dzięki szlachcie wieluńskiej, która w lipcu 1629 roku, podczas zjazdu, uchwaliła założenie świątyni pod wezwaniem św. Michała Archanioła. Kościół od początku miał pozostawać pod opieką oo. Bernardynów. Dzięki ofiarności fundatorów w 1638 roku wybudowano kościół i drewniany klasztor. Niestety budynki spłonęły podczas najazdu szwedzkiego w 1656 r. Kościół, który obecnie możemy podziwiać na wzgórzu, powstawał w latach 1680-1740. Na pamiątkę poświęcenia w 1741 roku, przy murowanym płocie zasadzono lipę. Główny pień drzewa został złamany od uderzenia pioruna, ale lipa wciąż istnieje. Wewnątrz kościoła widoczne są herby rodów, które były fundatorami klasztoru i kościoła. Zapamiętuję, żeby przyjrzeć się w ołtarzu głównym rzeźbom św. Franciszka i św. Bernarda oraz umieszczonemu w dolnej części ołtarza malowanemu na blasze obrazowi Matki Boskiej Częstochowskiej w drewnianej sukience.
Kiedy naciskam klamkę furty, przed oczyma mam postać tajemniczego wojownika z „Legendy o tunelu, podziemiach kościelnych i Czarnym Rycerzu”. Krąży opowieść, że w 1656 roku najeźdźcy szwedzcy zdobyli ostrzeszowski zamek. Załoga uratowała się, przechodząc tunelem do podziemi kościoła.W okolicznym lasie zaczęli zbierać się obrońcy zamku oraz mieszkańcy. Na ich czele stanął właśnie Czarny Rycerz.
Za furtą nagle, bez uprzedzenia, znajduję się w rajskim ogrodzie. Odnoszę takie wrażenie być może dzięki kaskadowemu ułożeniu terenu, soczystym kolorom. A może ma na to wpływ ten urokliwy, znajdujący się blisko budynek przedszkola prowadzonego przez Siostry Nazaretanki. Mieszkańcy Ostrzeszowa tłumaczyli mi również, że mieszka się tu im tak dobrze również ze względu na klimat, porównywalny z tym, z Ciechocinka. W słonecznej, mimo pochmurnej pogody, atmosferze ogrodu ma też swój udział Siostra Przewodniczka. Opowiada mi złożoną historię istnienia oo. Bernardynów w Polsce, w Ostrzeszowie, we współczesnym Krakowie. Po odzyskaniu niepodległości ojcowie zrzekli się zespołu klasztornego, który został urzędowo przekazany Zgromadzeniu Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu. Od tamtego czasu opieka sióstr obejmuje nie tylko kościół, klasztor, ale też przedszkole. Organizowane są również koncerty z cyklu „Perły w koronie”, podczas jednych z warsztatów można nauczyć się pisać gęsim piórem albo porozmawiać o przemijaniu posiłkując się scenami z obrazu „Taniec śmierci”. Siostry organizują festyny historyczno-kulturalne, prowadzą Fundację Zabytkom na Ratunek „Nazaret”. Działa tu też zespół muzyki dawnej. Do tego wszystkiego moja Przewodniczka zawsze znajduje czas, żeby oprowadzić turystów po całym niezwykłym obiekcie.
Muzeum zostało utworzone w związku z realizacją przez Zgromadzenie Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu Projektu pn. „Rewaloryzacja Pobernardyńskiego Zespołu Klasztornego w Ostrzeszowie”. Muzeum składa się z trzech części. Siostra Przewodniczka zaprasza mnie najpierw do krypty. Dokładnie zamykamy za sobą ciężkie drzwi. W łagodnym półmroku idziemy na sam koniec pomieszczenia. Przez uchylony lufcik pada na trumny promień Słońca. Podobno w kryptach lubią chować się nietoperze. Rozlega się nagle skrzypienie otwieranych drzwi. Nie wiem, kto się teraz w nich ukaże, Czarny Rycerz czy jeden z zakonników. W progu staje zupełnie współczesny mężczyzna. Przedstawia się i tłumaczy, że wraca właśnie do domu, do Krakowa, zaciekawiła go bryła kościoła na wzgórzu. Zagłębiają się z naszą Przewodniczką w rozmowę o obrazie „Taniec śmierci”, porównują wrażenia z oglądania go tu w Ostrzeszowie i w Krakowie. Z krypty idziemy do sal umieszczonych w innym miejscu. Teraz poznajemy pierwszą część Muzeum dedykowaną Ojcom i Braciom Bernardynom, budowniczym i pierwszym gospodarzom kościoła i klasztoru. Później schodami w górę, z małym przystankiem, żeby popatrzeć przez okno na piękne założenia ogrodowe, odwiedzamy drugą część Muzeum. Poświęcona jest obecności Sióstr Nazaretanek. Nasza przewodniczka mówi, że w jednym z pomieszczeń urządzonym jak cela klasztorna pada wiele pytań o codzienne życie Sióstr. Na koniec oglądamy bogaty wystrój fresków w kościele św. Michała Archanioła. Możemy też zapoznać się z historią wolnostojącej kaplicy pw. św. Judy Tadeusza. Mimo że mam świadomość istnienia wielu beznadziejnych spraw, nie czuję potrzeby, żeby prosić o wsparcie. Historia powstawania, znikania, odradzania się i trwania pod opieką daje spokój i nowa wiarę. Mijam bramę i znajduję się po drugiej stronie klasztoru. Wzdłuż drogi rosną olbrzymie lipy. Spieszę się. Mimo to moje zwyczajne myśli wciąż są w mitycznym ogrodzie, w krypcie, w Muzeum.
0 KOMENTARZY