Przejdź do głownej zawartości

Korzystamy z plików cookies i umożliwiamy zamieszczanie ich osobom trzecim. Pliki cookie pozwalają na poznanie twoich preferencji na podstawie zachowań w serwisie. Uznajemy, że jeżeli kontynuujesz korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę. Poznaj szczegóły i możliwości zmiany ustawień w Polityce Cookies

Powrót do przeszłości

Muzeum PRL w Rudzie Śląskiej jest jak kapsuła czasu – dla starszych to sentymentalna podróż do lat młodości, dla młodych niepowtarzalna okazja zobaczenia, jak wyglądało życie ich dziadków i rodziców. O tym, skąd pomysł na stworzenie takiego muzeum, jak pozyskuje się eksponaty i dlaczego zarzuca się mu, że wywołuje wojnę polsko-ruską, rozmawiamy z Moniką Żywot, prezes Fundacji Minionej Epoki, prowadzącej Muzeum PRL.

AM: Ilość przedmiotów na półkach robi ogromne wrażenie.

MŻ: Zwiedzający mówią, że jest ich za dużo. Ale to oczywiście tylko część ekspozycyjna. Chcieliśmy jak w soczewce skupić to, co można było wtedy dostać spod lady albo kupić w sklepie. Największy zachwyt budzą mydełka. Każdy wymienia ulubione, panie wspominają, że włożone do szafy, służyły za płyn do płukania. Co roku wymieniamy 80 procent ekspozycji, przenosząc naszych zwiedzających w inną dziesięciolatkę. Możemy sobie na to pozwolić, bo zbiory mebli i przedmiotów użytkowych, gromadzone od 10 lat, są bardzo bogate. W tym roku pokazaliśmy zielone meble na wysoki połysk, które nie były zbyt częste. W pokoju można usiąść, pozaglądać do szuflad, pograć w karty, poczytać gazetę. Jest aneks kuchenny, garnki i łyżki aluminiowe, szkło, fajans, porcelana, którymi każde wolne miejsce w meblościance było wypełnione. Wisi tu też słynna słomianka, w tym roku z proporczykami. Każdy ozdabiał ją po swojemu, chcąc choć w ten sposób nadać indywidualizm mieszkaniu, bo przecież wszystkie wyglądały tak samo. W tym roku w Kapsule Czasu pojawiła się nowość – fotel dentystyczny, który budzi grozę u tych, którzy mieli okazję na nim zasiąść w szkolnym gabinecie.

Stałą częścią ekspozycji jest gabinet pierwszego sekretarza z mównicą.

Tak i wzbudza zawsze spore zainteresowanie. Na biurku stoją trzy telefony, w tym słynny czerwony. Wisi tu rzadki oryginalny urzędowy kilim z herbami 49 województw. Mamy też goździki, a nawet butelkę po wódce w biurku. Tu najczęściej zwiedzający robią sobie zdjęcia – za biurkiem albo przy mównicy.

Muzeum jest pięknie położone, w otoczeniu zieleni i mieści się w wyjątkowych budynkach.

To dawny XIX-wieczny folwark, należący do rodziny Ballestremów. Po wojnie uciekli do Niemiec, a folwark do końca lat 90. Należał do PGR. Od 2002 r. Pomyśleliśmy, że szkoda tak pięknego miejsca. Trafiliśmy do Galerii Sztuki Socrealizmu w Kozłówce, jeden z muzealników, Krzysztof Kornacki [dyrektor Muzeum Zamoyskich w Kozłówce w latach 1979-2014- przyp. red.] zaproponował, żebyśmy zbierali przedmioty użytku codziennego. I tak w 2010 r. otwarliśmy Muzeum PRL, trochę nietypowe, bo zbieramy też pomniki socrealistyczne z całej Polski. Przyjaciele się śmieją, że wywołuję czasem wojny polsko-ruskie, bo te pomniki stanowią duży zgrzyt. Ale myślę, że lepiej, żeby trafiły tu jako coś, co towarzyszyło ludziom przez całe dziesięciolecia w każdym mieście. W tym roku rozpoczęliśmy remont dwóch starych obór. Natomiast w dawnej stodole z rzadko spotykanym, wolnostojącym dachem, która od kilku lat jest zarówno salą wystawienniczą, jak i koncertową, odbyły się też koncerty w ramach Pożegnania Lata, wystąpili tu m.in. Stan Borys, Magda Umer, Dwa plus Jeden, Alosza Awdiejew. Mamy podpisaną umowę z katowickim IPN, dzięki czemu możemy też pokazać trochę historii. Wypożyczamy wystawy o ludziach i wydarzeniach. Chyba najciekawszą była „Uciekinierzy z PRL-u”. Cieszyła się dużym zainteresowaniem. Prowadzimy też lekcje muzealne. W starej wozowni mamy miniaturę kina i kolekcję obrazów. To kopie 30 najlepszych z Galerii Sztuki Socrealizmu z Kozłówki.

Dla młodzieży przyzwyczajonej do multipleksów takie kino musi być sporą atrakcją.

Rzeczywiście. Dziwią się, jak można było siedzieć na takich krzesłach i pytają, gdzie jest miejsce na kubek z colą. Mamy też w zbiorach kolekcję sztandarów, jest ich ponad 120. To chyba jedna z większych kolekcji.

W zbiorach mają Państwo również zabytkowe samochody.

– Kolekcja się rozrasta, dbamy o to, aby co roku coś pozyskać. Oczywiście ilość zależy od funduszy, a utrzymujemy się ze środków własnych. Największym autem jest star 25 z 1956 r., będący wozem straży pożarnej, najmniejszym – mikrus, perełka naszej kolekcji. Są też słynne motorynki, skoda octavia z lat 50., żuk i nysa. Co roku organizujemy Zlot Pojazdów Zabytkowych, który ma wielu stałych uczestników. Rok temu z Krakowa przyjechał pan piękną nysą. Wtedy powiedziałam, że największym marzeniem jest powiększenie naszej kolekcji o nysę. Udało się ją zdobyć, ale jest do generalnego remontu. Powtarzam, że marzenia się spełniają, ale drogo kosztują. Ale warto czekać.

Jedną z największych atrakcji jest chyba kiosk Ruchu?

Budzi zachwyt i przywołuje wspomnienia – Pani Walewska, Wars, perfumy Być może, płatki mydlane, prasa, zestawy cyrkli, Popularne.

Skąd pozyskujecie eksponaty?

Przynoszą je zwiedzający, ale głównym źródłem są aukcje internetowe. Natomiast jeśli chodzi o pomniki, przyjeżdżają do nas z całej Polski. Mamy część największego w kraju. To olbrzymia konstrukcja, 20 m długości i 16 metrów wysokości. Stał przed Pałacem Lubomirskich w Warszawie, nazywano go ubeliskiem. Są też pomnik z cokołu w Mielcu, parku w Zabrzu, ze Strzelec Opolskich kolejny z Warszawy i Grunwaldu, Lenin kupiony na allegro. W związku z nową ustawą dekomunizacyjną, mamy nadzieję na kolejne. W przyszłości chcemy otworzyć kawiarnię z dobrym ciastem, kawą i herbatą, aby ludzie mogli przyjechać tu nie tylko na zwiedzanie, ale by po prostu spędzić miło czas. Organizujemy ciekawe wydarzenia, koncerty. W tym roku, dzięki współpracy z miastem, odbył się u nas finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i piknik lotniczy. Na obu było bardzo dużo ludzi. To miejsce jest stworzone do tego, aby urządzać tu imprezy plenerowe. Warto je rozwijać i o nie dbać.

Czy usłyszeli już o was poza Śląskiem?

Zwiedzający są z całego świata. Ostatnio byli goście z Kazachstanu, Niemiec, Amerykanie, a nawet pani z Australii. Staliśmy się też miejscówką dla filmu, co bardzo mnie cieszy. Bardzo dużo eksponatów wyjeżdża na plan filmowy, np. filmu „Jestem mordercą”. To też jest dobry kierunek na pozyskanie dodatkowego źródła dochodów, choćby po to, by kupić kolejne eksponaty. Ścieżki nietypowego muzeum się rozwijają, ale myślę, że to właśnie nas wyróżnia i czyni wyjątkowym.

Dziękuję za rozmowę

Muzeum PRL mieści się przy ul. Zajęczej 42 w Rudzie Śląskiej. Jest czynne przez 5 miesięcy w roku, od 1 maja do 30 września.

 

0 KOMENTARZY