Z dreszczykiem emocji
czyli wizyta w Muzeum Voodoo.
Nowy Orlean założony został na bagnach, a jego mieszkańcy stanowią prawdziwą mozaikę etniczną. Z czego to wynika? Otóż cała ludność zamieszkująca Nowym Orlean ma dość barwne korzenie. W ich żyłach płynie krew indiańska, hiszpańska, francuska oraz afrykańska. Z tej mgły tajemniczości wyłania się niewielkie Muzeum Voodoo, które już przed wejściem rozpala wyobraźnię.
Zajmuje korytarz oraz dwa przyległe do niego pokoje. Pomieszczenia nie mają okien, a wewnątrz panuje półmrok i dziwne poczucie stłoczenia na małej powierzchni. Co zobaczymy po przestąpieniu przez próg tego zagadkowego miejsca? Ze ścian na wszystkich śmiałków spogląda Marie Leveau, która była znaną kapłanką voodoo (mambo). Jej długie życie (1794-1881) to pasmo legend i niedopowiedzeń. Ponoć prowadziła burdel, ponoć urodziła 15 dzieci, ponoć przed śmiercią na stanowisku kapłanki zastąpiła ją córka, aby wyznawcy myśleli, że zdołała oszukać śmierć. Bez względu na to, jaka jest prawda należy wyjaśnić czym jest w ogóle voodoo.
Większości z nas kojarzy się z laleczkami, które przebijane szpilkami potrafią wyrządzić krzywdę konkretnej osobie. Voodoo jest religią, która do Nowego Orleanu przybyła w XVIII wieku z Haiti oraz za sprawą niewolników z Afryki Zachodniej. To oni tworząc społeczność w USA połączyli elementy swojego wyznania z katolicyzmem. Według voodoo istnieje bóg, który stworzył świat, ale nie ingeruje on w życie wiernych. O pomoc można zwrócić się do loa, czyli duchów przodków. O tym, jak się z nimi skontaktować, wiedzą kapłani.
W muzeum oprócz portretu Marie Leveau znajduje się obraz Czarnej Madonny z Częstochowy. Jak znalazł się on w Nowym Orleanie? Otóż, polscy żołnierze z armii Napoleona biorący udział w tłumieniu buntu niewolników na Haiti, przywieźli ze sobą wizerunek Madonny. Z czasem ci, którzy uciekli do USA zaszczepili jej kult na nowym gruncie. Dla wszystkich wyznawców voodoo Matka Boska Częstochowska uosabiana jest z Erzulie Dantor – haitańską boginią płodności, piękna oraz miłości. Co ciekawe, szczególną ochroną otacza ona kobiety, ofiary przemocy domowej i seksualnej, a także jest patronką lesbijek. Pod swoje skrzydła bierze także nowe kapłanki oraz kapłanów voodoo. Jej wyobrażenie traktuje się jak przedmiot obdarzony magiczną mocą oraz chroniący przed złem. Taki talizman zwany jest gris-gris. Oczywiście Erzulie Dantor, jak każda bogini, ma swoje ulubione rzeczy, które pozwalają zyskać jej przychylność. W tym wypadku jako ofiary składane są mocne papierosy, rum, ciasteczka udekorowane lukrem (tylko w kolorze biało-niebieskim) oraz masa kakaowa.
Poza obrazem Czarnej Madonny, cała ekspozycja składa się z dość chaotycznie ułożonych przedmiotów. Każdy ciekawski na półkach znajdzie sporą kolekcję ludzkich czaszek (niektóre w cylindrach, inne z cygarami w zębach), drewniane maski rodem z Afryki obwieszone kolorowymi koralikami znanymi z festiwalu Mardi Gras, sporą kolekcję laleczek voodoo wraz z instrukcją jak ją wykonać czy zdjęcia obrazujące odprawiane rytuały.
Co ważne w muzeum dowiemy się całej prawdy o laleczkach voodoo. Jak się okazuje wcale nie służyły do wyrządzania zła drugiej osobie. Tak naprawdę owe laleczki symbolizowały kogoś o czyje szczęście bądź zdrowie się modlono. Po co więc szpilki? Za ich pomocą przypinano do kukiełek pukle włosów oraz karteczki z imionami. Oczywiście nie należy zapominać, że kapłani voodoo parali się też czarną magią. Jednak zobaczenie muzeum, gdzie obok siebie egzystują tajemnicze kapłanki i Matka Boska musi być bardzo ekscytujące.
Praktycznie:
- muzeum znajduje się w artystycznej Dzielnicy Francuskiej,
- otwarte jest codziennie od 10:00 do 18:00,
- bilet normalny kosztuje 7 USD, a ulgowy 5,50 USD.
0 KOMENTARZY