Muzeum Śledzia
Muzeum mieszczące się w dawnych portowych barakach, praktycznie bez wszechobecnych multimediów i „hi-techów”, senne, położone na końcu świata, opowiadające o jednej tylko grupie kręgowców morskich. A jednak docenione przez jurorów nagrody EMYA w 2004 roku. To niepozorne muzeum „na końcu świata”, to Muzeum Śledzia w Siglufjörður na północy Islandii.
Miasto położone jest na północnym krańcu wyspy i mniej więcej do połowy XX wieku przez większość roku było niedostępne od strony lądu. Stosunkowo niedawno powstały tunele, które zapewniają wygodne połączenie lądowe przez cały rok. Dawna droga przez góry dziś wykorzystywana jest do celów turystycznych i rekreacyjnych.
Po wyjechaniu z tunelu oczom gości ukazuje się miasteczko o niskiej zabudowie, malowniczo położone nad fiordem o tej samej nazwie. Pierwsza połowa XX wieku to okres niebywałego rozkwitu Siglufjörður, które było wówczas centrum połowu i przetwórstwa śledzi. Rybołówstwo zajmuje nadal ważne miejsce w gospodarce miasta i regionu, ale o dawnej świetności przypomina już tylko muzeum.
Muzeum Śledzia (isl. Síldarminjasafn Íslands, ang. The Herring Era Museum) mieści się w pięciu budynkach dawnej przetwórni śledzi, z których trzy dostępne są dla zwiedzających. Można tu zapoznać się ze wszystkimi etapami i rodzajami produkcji. Oprócz ryb przeznaczonych do spożycia (solone w beczkach lub konserwowe w puszkach) wytwarzano tu także mączkę rybną i olej, stosowane niegdyś szeroko w przemyśle. Na wystawie pokazane są łodzie, maszyny używane w przetwórstwie, przykłady gotowych produktów, ale także całe zaplecze dawnej fabryki. Jest pokój buchaltera, gdzie robotnicy pobierali wynagrodzenie, pokoje mieszkalne i pomieszczenia gospodarcze dla zakwaterowanych pracowników fabryki, warsztat bednarski, maszynownie itp. Wszystko to udostępniono widzowi w sposób zapewniający swobodę zwiedzania, nie tylko za pomocą wzroku. Wielu eksponatów można dotknąć, do niektórych (np. na statek) można wejść i poczuć (czasem dosłownie) klimat czasów rozkwitu śledziowych przetwórni. Wrażliwszych gości należy ostrzec, że ważnym elementem wystawy jest, momentami trudny do zniesienia, zapach przetwarzanego surowca.
Multimediów na wystawach brak. Oferta sklepiku muzealnego jest bardzo uboga, wydawnictw właściwie także nie ma. A jednak w 2015 r. liczba zwiedzających przekroczyła 20 000 – wynik, z którego cieszyłaby się niejedna placówka muzealna położona na terenach łatwiej dostępnych i o większej gęstości zaludnienia. Skąd ten sukces? Pewnie stąd, o, że to, co najważniejsze, czyli eksponaty i ich prezentacja na wystawie są po prostu doskonałe.
0 KOMENTARZY