Muzeum jako rekwizytornia
czyli X Muza w Kozłówce.
W połowie listopada 2014 roku w Muzeum Zamoyskich w Kozłówce rozpoczną się zdjęcia do bollywoodzkiej komedii „Shaandaar”. Na 8 dni ponad 60-osobowa grupa filmowców „zaanektuje” teren zespołu pałacowo-parkowego, ale przede wszystkim wnętrza. W przededniu rozpoczęcia produkcji warto przywołać kilka faktów związanych z rolą, jaką powierzano Kozłówce w filmie już wcześniej.
Początek to jeden z najtrudniejszych okresów pałacu w Kozłówce. W latach 50. XX wieku istniejące tu od listopada 1944 roku muzeum przekształcono w Centralną Składnicę Muzealną Ministerstwa Kultury i Sztuki. Z dobrodziejstw, czyli wszystkich ulokowanych tu muzealiów, zaczęli korzystać zarówno muzealnicy (czas tworzących się placówek muzealnych m.in. w Pszczynie czy Łańcucie), decydenci partyjni (obrazy i meble z Kozłówki były na wyposażeniu wielu gabinetów), jak również producenci filmowi. Skład dzieł sztuki i przedmiotów rzemiosła artystycznego, w które był bogaty dawny pałac Zamoyskich prowokował, by traktować to miejsce jak swoistego rodzaju „sezam”. Pierwszy, po jego skarby sięgnął Aleksander Ford w filmie „Młodość Chopina” (1951). W dokumentach archiwum Muzeum Zamoyskich w Kozłówce zachowały się szczątkowe informacje o wypożyczeniu muzealiów na potrzeby tego filmu. Ile ich było – trudno dziś dociec. Część wiadomości uzyskałam oglądając„Młodość Chopina”. O ile trudne do ustalenia jest pochodzenie mebli czy zegarów, to nie ma wątpliwości co do jednego z obrazów. Najpiękniejszy portret Zofii z Czartoryskich Zamoyskiej, patronki Kozłówki, wiszący obecnie w Białym Salonie Muzeum w Kozłówce, w filmie A. Forda został umieszczony w pokoju Chopina. Usytuowanie obrazu pięknej, uskrzydlonej postaci, trzymającej w dłoniach zapalony kaganek (Zofia jest tu sportretowana jako Psyche) jest zaskakujące i symboliczne. Znajduje się on obok fortepianu głównego bohatera. Być może Zofia miała inspirować kompozytora do tworzenia romantycznych dzieł? A może, sądząc po ogólnym przesłaniu filmu, miała podżegać młodego kompozytora do działań rewolucyjnych?
Kolejna, zachowana w kozłowieckim archiwum, notka pochodzi z lat 1967/68 i odnosi się do blisko 300 eksponatów ze zbiorów Centralnej Składnicy Muzealnej w Kozłówce wypożyczonych dla potrzeb wielu filmów. Są wśród nich znane telewizyjne seriale m.in. „Stawka większa niż życie”, „Czterej pancerni i pies”, a także „Pavoncello” (reż. A .Żuławski), „Katarynka” (reż. S. Jędryka), „Zbrodnia lorda Artura”i „Przeraźliwe łoże” (reż. W. Lesiewicz). Opis przedmiotów udostępnionych filmowcom jest lapidarny, stąd znów należy zabawić się w detektywa. Muzealiami z kozłowieckiej składnicy mebluje się wnętrza domów włoskich arystokratów („Pavoncello”), poniemieckie dwory ( „Kwadrans po nieparzystej”; 10 odc. serialu „Czterej pancerni i pies”)… i ich piwnice (j. w)
Należy wspomnieć również o pierwszoplanowej roli, jaką w filmie „Przeraźliwe łoże” odegrała oryginalna kotara z Salonu Czerwonego pałacu w Kozłówce. Lambrekin był częścią śmiercionośnej machiny skonstruowanej z łoża z baldachimem.
W roku 1974 zbiory kozłowieckiej Składnicy Muzealnej ponownie wykorzystują filmowcy. Pierwszy film – „Ziemia obiecana”, przyniósł jego twórcy, Andrzejowi Wajdzie, nominację do Oscara. Drugi – „Dzieje grzechu”, zapoczątkował międzynarodową karierę reżyseria, Waleriana Borowczyka.
Dla potrzeb realizacji „Ziemi obiecanej” wypożyczono z Kozłówki około 70. eksponatów. Były to lampy, tkaniny, instrumenty muzyczne oraz meble. W zachowanym w Kozłówce piśmie, kierownik produkcji Zespołu Filmowego X, Barbara Pec-Ślesicka, zwraca się z prośbą o wypożyczenie muzealiów w sposób następujący: „Film ten w swych założeniach ma za zadanie pokazać okres największego rozwoju przemysłu włókienniczego w Łodzi w końcu XIX wieku. W ślad za tym na realizatorach spoczywa obowiązek takiego wyposażenia wnętrz, by odpowiadały one charakterowi i standardowi życia sfer łódzkich kapitalistów”. Świeczniki, kanapy, lampy a także lambrekiny, parawan oraz dzieła sztuki m. in. obrazy i rzeźby trafiły do pałaców łódzkich fabrykantów: Bucholtza i Mullera, ale również posiadłości Kurów, należącej do ojca Karola Borowieckiego. W „Ziemi obiecanej” „zagrał” również kozłowiecki szezlong. Partnerował on samej Kalinie Jędrusik. Film Wajdy z jej udziałem łamał obyczajowe tabu. Do tego stopnia, że w wersji odnowionej, reżyser zdecydował się na znaczne skróty. Na szczęście, opinii, by nie rzec presji społecznej, nie uląkł się Walerian Borowczyk. Na podstawie książki „Dzieje grzechu” Stefana Żeromskiego stworzył obraz śmiały, nawet jak na czasy współczesne. Bohaterka filmu, Ewa Pobratyńska z miłości do Łukasza Niepołomskiego rezygnuje ze stabilizacji, szczęścia i szacunku społecznego. Uczucie poprowadzi Ewę na samo dno zepsucia. W tej wyprawie będą jej towarzyszyć szwarccharaktery: Antoni Pochroń, Płaza-Spłaski oraz… muzealia z Kozłówki. Wypełniają one mieszczański dom Ewy i wnętrza utopijnego dworku hrabiego Bodzanty, u którego Ewa przechodzi resocjalizację. Portret „Amor” do którego pozował młody Henryk Lubomirski zdobi pokój homoseksualisty – jak go nazywają bohaterowie filmu – „amatora kwaśnych jabłek”, Płazy-Spłaskiego. Film Borowczyka, który wszedł na ekrany kin wiosną 1975 roku, do dziś wywołuje emocje, ale… przyznajmy to szczerze, z pewnością nie z powodu wykorzystanych w nim eksponatów z obecnego Muzeum Zamoyskich.
Kolejna produkcja filmowa z Kozłówką w tle także wywoła sporo zamieszania. Tym razem nie chodzi o obyczajowość, ale politykę. Jak można przeczytać w książce „Polska na filmowo”, „nawet uważnemu widzowi trudno będzie doszukać się pałacowych scen w wybitnym dziele Andrzeja Wajdy ,,Człowiek z marmuru”. A jednak imponująca magnacka rezydencja Zamojskich w Kozłówce zagrała w tym legendarnym filmie. Tyle tylko, że ekipa Andrzeja Wajdy nie utrwaliła na taśmie zabytkowych salonów osiemnastowiecznego pałacu, ale magazyny kozłowieckiego muzeum pałacowego”. Rzeczywiście, Kozłówkę i jej „nietypowy eksponat” trudno rozpoznać. „Dyrektor niechętnie nawet wpuszcza tu kogokolwiek”. To zdanie usłyszy Agnieszka, kiedy fortelem dostanie się do muzealnego magazynu. Choć pierwsze kadry filmu sugerują, że znajduje się on w piwnicach Muzeum Narodowego w Warszawie, to rzeźb przodowników pracy, należy szukać w Kozłówce. Dzięki zachowanym w Muzeum Zamoyskich archiwaliom wiemy, jak filmowcy trafili do Składnicy pod Lubartowem. W roku 1976 Andrzej Smulski, kierownik produkcji „Zespołu Filmowego X” Andrzeja Wajdy, prosząc o wyrażenie zgody na jeden dzień filmowy w Kozłówce, pisze do ówczesnej dyrekcji Składnicy w sposób następujący: „Akcja filmu zawiera część retrospektywną z lat 1950-56 i część współczesną. Kluczową sceną filmu jest scena zwiedzania przez jedną z bohaterek filmu „Agnieszkę” muzeum, w którym są zgromadzone rzeźby z okresu socrealizmu. Odnaleźliśmy w Kozłówce magazyn takich rzeźb. Jest to dawna stajnia, gdzie po dokonaniu drobnych adaptacji, chcielibyśmy częściowo zrealizować wspomnianą scenę”. Zgodę udało się uzyskać, a przywołana scena otwiera film, który zdobył liczne nagrody: od laurów na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych (wówczas Gdańsk) po wyróżnienie dziennikarzy na festiwalu filmowym w Cannes.
Dzięki archiwaliom Muzeum Zamoyskich w Kozłówce wiadomo, że nie wszystkie muzealia wykorzystane przez filmowców były przez nich dobrze traktowane. W roku 1977 rozpoczynają się zdjęcia do serialu telewizyjnego „Lalka” w reżyserii Ryszarda Bera. Ekipa filmowa wypożycza z Kozłówki m.in. włoski pianomelodikon. Instrument jest bogato zdobiony. Jedna z jego ozdób – rzeźba drewnianego aniołka, siedzącego na pokrywie – zostaje zniszczona w czasie zdjęć. Kierownik produkcji Zespołu Filmowego „Pryzmat”, Jan Szymański kieruje do Kozłówki list o takiej treści: „Kierownictwo produkcji filmu telewizyjnego „Lalka” uprzejmie prosi o przesłanie nam fotografii putta (rzeźby) z pianoli. Rzeźbę tę chcemy wykonać i w ten sposób uzupełnić ubytek, powstały z naszej winy”. Niestety, na przesłaniu listów się skończyło i drewniany amorek nigdy nie został zrekonstruowany.
Największym „gwiazdorem” Kozłówki jest zdecydowanie szezlong, stojący obecnie w Sypialni Hrabiny Muzeum Zamoyskich w Kozłówce. Już w roku 1980 partnerował kolejnej gwieździe. Był nią Roman Wilhelmi, który zagrał główną rolę w serialu „Kariera Nikodema Dyzmy” w reżyserii Jana Rybkowskiego i Marka Nowickiego. Szezlong i związana z nim scena miały podkreślać społeczny awans bohatera filmu i jego błyskawiczną karierę. To jednak nie mebel, ale Roman Wilhelmi zbierał zasłużone pochwały. „Dyzma to postać nieśmiertelna – napisał branżowy tygodnik „Ekran” po premierze serialu. Ma on nie tylko swoich poprzedników, ale również następców. Jest wszechobecny w każdym czasie i w każdym miejscu. Różną przybiera postać, ale jest. Uśmiecha się głupio, a otoczenie widzi w tym uśmiechu coś zagadkowego. Mówi głupstwa, a ludzie szukają w tym głębi. Prostak, a wielu stara się dostrzec w nim oryginała. Nikt nie krzyknie „król jest nagi”, chyba że będzie to dziecko lub wariat, jak Żorż Ponimirski. Zawoła on „z was się śmieję”, a nikt mu nie wierzy, bo nikt nie wierzy wariatom, a wielu czci głupków, hochsztaplerów i ćwierćinteligentów!”
O tym, jak sam pałac w Kozłówce, a z czasem i jego wnętrza, docenili filmowcy można przeczytać w kolejnym tekście.
(fot. z archiwum Muzeum Zamoyskich w Kozłówce)
0 KOMENTARZY