Muzea prywatne na świecie: Koci Gabinet w Amsterdamie
Gdyby zapytać przeciętnego turystę, z czym kojarzy mu się Amsterdam, odpowiedź zapewne brzmiałaby: „z kanałami”. Są one bezsprzecznie jednym z najbardziej charakterystycznych elementów tego miasta. W tym roku obchodzą swoje 400. urodziny, co dobrze widać na każdym kroku, bowiem wszędzie w mieście natknąć się można na różnego rodzaju ulotki na ten temat, mniejsze lub większe wystawy ukazujące historię kanałów, ilustracje porównujące, jak dane miejsce wyglądało np. w czasach Rembrandta, a jak wygląda obecnie. W każdej ważniejszej kamienicy znajdującej się na kanałem, w której mieści się jakieś muzeum lub inna instytucja kultury, wywieszono informację o historii danego kanału i budynku nad nim stojącego. Jednak mnie osobiście Amsterdam kojarzy się nie tylko z kanałami… Gdybym miała zaprojektować godło tego miasta, narysowałabym owszem… kanał, ale i kota siedzącego nad nim.

Fot. M. Bialic
Bo to właśnie koty – oprócz kanałów – są wszechobecne w Amsterdamie. Leżą w oknach i na parapetach, siedzą na wystawach sklepowych, spacerują po ulicach… Mają też swoje własne muzeum zwane KattenKabinet, umiejscowione w starej kamienicy przy słynnym Złotym Zakręcie kanału Herengracht, gdzie swoje domy stawiali najzamożniejsi amsterdamscy kupcy.

Fot. M. Bialic
Muzeum to należy do mojej ulubionej kategorii muzeów amsterdamskich, czyli malutkich muzeów prywatnych, których zwiedzanie nie zabiera wiele czasu, ale jest zawsze miłą i często zaskakującą przygodą. Tak właśnie jest w przypadku KattenKabinet. Wielbiciele kotów oraz turyści wykończeni zwiedzaniem wielkich muzeów mogą spędzić tu urocze chwile. Słowo „muzeum” niezbyt pasuje do tego miejsca, „gabinet” jest trafniejszym określeniem. Choć na stronie internetowej KattenKabinet napisano, że oferuje on szerokie spojrzenie na rolę, jaką koty odgrywały w sztuce i kulturze na przestrzeni wieków, to jednak osoby oczekujące naukowej narracji i chronologicznego charakteru ekspozycji mogą poczuć się zawiedzione. Już wchodząc do tej kamienicy z 1667 roku, zbudowanej dla braci van Loon, mamy bowiem wrażenie, że wkraczamy raczej w progi gościnnego domu niż placówki muzealnej. Na schodach wyłożonych starym dywanem, prowadzących na piętro, gdzie znajduje się ekspozycja, wita nas cudnej urody mały koci książę, jakby specjalnie wytresowany do witania gości. Całe muzeum składa się w sumie z czterech pokoi i małego mauzoleum J.P. Morgana, bez którego KattenKabinet pewnie by nie powstał. John Pierpont Morgan (1966-83), czyli wielki, rudy, uparty kocur był towarzyszem życia Boba Meijera, który to w 1990 roku wpadł na pomysł utworzenia Kociego Gabinetu. W mauzoleum J.P. Morgana znajdują się m.in. prezenty, które dostał on na swoje piąte, dziesiąte i piętnaste urodziny, wśród nich choćby wspaniały koci portret oraz banknoty dolarowe, na których głowa Morgana zastąpiła wizerunek George’a Washingtona.

Fot. M. Bialic
Pozostałe sale KattenKabinet wyglądają jak wnętrza bogatej, mieszczańskiej kamienicy. Ściany są tu obite cennymi tkaninami, w oknach wiszą wspaniałe zasłony, wszędzie stoją zabytkowe meble, wygodne kanapy i fotele, na których zwiedzający mogą odpoczywać, oglądając otaczające obrazy, grafiki, rysunki i rzeźby poświęcone kociej tematyce. Przy okazji mogą też pogłaskać prawdziwe koty, których w Kocim Gabinecie nie brakuje. Jak już wspominałam, kolekcja w KattenKabinet nie jest prezentowana według typowych muzealnych standardów, jednak mimo to znajduje się tu wiele wybitnych dzieł sztuki. Na szczególną uwagę zasługuje bogaty zbiór prac jednego z najsłynniejszych artystów przełomu XIX i XX wieku – Théophile’a Steinlena – autora słynnego plakatu reklamowego Chat Noir czy obrazy i rysunki holenderskiej artystki Henriëtte Ronner-Knip (1821-1909), która malowała prawie wyłącznie koty i której styl wywodzi się bezpośrednio ze wspaniałej animalistycznej tradycji XVII-wiecznego malarstwa holenderskiego spod znaku Paulusa Pottera. Znajdziemy tu też prace ukazujące koty autorstwa takich artystów, jak: Rembrandt, Toulouse-Lautrec, Tsuguharu Fujita (Japończyk, jeden z ciekawszych przedstawicieli École de Paris, wielki wielbiciel kotów) czy Han van Meegeren (najsłynniejszy fałszerz świata, który zyskał rozgłos jako fałszerz dzieł holenderskich mistrzów XVII wieku, głównie Vermeera). W KattenKabinet obok uznanych dzieł oglądać też można wiele innych eksponatów o kociej tematyce, choćby koci kostium ze słynnego musicalu Cats czy dziecięce kotki-maskotki z I poł. XX wieku. I choć nie jest to typowe muzeum (znajduje się tu również kameralny hotel dla turystów), ze względu na jego atmosferę i charakter naprawdę warto je odwiedzić.

Fot. M. Bialic
0 KOMENTARZY