Darujmy sobie targi. Art Basel 2013
Czy łatwo jest zorganizować dużą wystawę sztuki nowoczesnej i współczesnej? Wypożyczenie wysokiej jakości dzieł, ubezpieczenie, transport, ochrona… Bardzo trudno. Pokazuje to choćby przykład najnowszej wystawy w Muzeum Narodowym w Warszawie, gdzie sprowadzenie 17 obrazów Marka Rothki z Waszyngtonu jest wydarzeniem. A gdyby tak zrobić wystawę ponad 4000 artystów? Picasso obok Matisse’a? Miró obok Rothki? Szapocznikow obok Richarda Serry i Félixa González-Torresa? A to wszystko na jednej wystawie. Niemożliwe?
Taka wystawa odbywa się co roku w Bazylei i nazywa się targami sztuki. Art Basel to największa tego typu impreza na świecie. Ma swoje odsłony w Miami (w grudniu), a od tego roku w Hong Kongu (w maju), ale nic nie może równać się z czerwcową imprezą, która już od 1970 roku odbywa się w mieście leżącym na granicy między Szwajcarią, Francją i Niemcami. Obraz długości 22 metrów, a przed nim 7-metrowa stalowa rzeźba? 65 tysięcy zwiedzających w ciągu niecałego tygodnia? Okazuje się, że wszystko jest możliwe.
Sztuka jest przedmiotem handlu, czy tego chcemy, czy nie. W tym roku w Bazylei prezentowało się prawie 250 galerii z całego świata. Darujmy sobie jednak spojrzenie na targi jak na imprezę służącą komercji. Zobaczmy w nich wielką wystawę sztuki, okazję do spotkania się z klasykami sztuki nowoczesnej i współczesnymi artystami. Skala przedsięwzięcia jest porażająca, a najbardziej zadziwiające jest to, że cały ten wysiłek organizacyjny dotyczy imprezy trwającej właściwie pięć dni.
Galerie prezentują się na dwóch poziomach ogromnego budynku wystawowego. Przywożą ze sobą dzieła, które mogłyby być ozdobą najlepszych kolekcji. Warto odwiedzić poziom dolny, gdzie prezentowani są przede wszystkim klasycy i uznani żyjący artyści. Z polskich akcentów na stanowisku Galerii Starmach można było w tym roku zobaczyć prace Władysława Hasiora, Edwarda Krasińskiego, Romana Opałki, Aliny Szapocznikow, Andrzeja Wróblewskiego. Prace Szapocznikow można było zresztą spotkać nie tylko tam. Wielka retrospektywa artystki prezentowana ostatnio w nowojorskiej MoMie przyczyniła się do wzrostu zainteresowania tworczością Szapocznikow.
Wybór prezentowanych w ramach Art Basel prac nie jest przypadkowy, związany jest bowiem z aktualnymi trendami i wystawami. Obecnie Europę objeżdża wystawa niedawno odnalezionych wczesnych rysunków Andy’ego Warhola – bogaty ich wybór był także w Bazylei. Muzeum Peggy Guggenheim pokazuje wystawę wczesnych kolaży Roberta Motherwella, więc i w Bazylei jedna z galerii wystawiła ich pokaźną liczbę. Dodatkowo pokazano prace Kurta Schwittersa, dzięki którym widać genezę zjawiska. Do tego jeszcze wielki obraz Motherwella, jeden z ostatnich z serii Elegii dla Republiki Hiszpańskiej. I mała wystawa gotowa. Choć niektóre galerie przygotowują takie minipokazy, to jednak w całości nie ma to nic wspólnego z regułami konstruowania ekspozycji muzealnej. Natłok dzieł i ich układ nie pomagają w orientacji.
Na górnym poziomie jest podobnie – tam prezentują się galerie specjalizujące się w sztuce współczesnej. Na stanowisku Fundacji Galerii Foksal można było zobaczyć m.in. obrazy Sasnala, Ziółkowkiego, a także cały Warsztat ślusarski Roberta Kuśmirowskiego.
Targi w Bazylei potrafią zaskoczyć niejedną niespodzianką. To tutaj prezentowani są przyszli „wielcy artyści”, tylko jak ich znaleźć w tym gąszczu prac? Dominują obrazy, rzeźby, niewielkie instalacje, grafika i rysunki. A przecież boxy galerii to nie koniec. To tylko fragment przedsięwzięcia o nazwie Art Basel.
Druga, najciekawsza część tagów w Bazylei to hala mieszcząca pokaz Unlimited. W tym roku to prezentacja 79 projektów – chciałby się powiedzieć – klasyków sztuki współczesnej. Uznani artyści pod auspicjami swoich galerii prezentują po jednym dziele. Są to ambitne przedsięwzięcia – wielkie instalacje, prace wideo, monumentalne rzeźby. Nie brakuje dzieł stworzonych specjalnie z myślą o Bazylei. W tym roku dominowała wielka stalowa konstrukcja Lygii Clark zaprojektowana przez brazylijską rzeźbiarkę dokładnie 50 lat temu. Za życia artystki nie została zrealizowana, teraz przy współpracy rodziny nabrała materialności. Za nią dominował czarno-żółty obraz Matta Mullicana – największy, jaki do tej pory pokazano w Bazylei. Na prawo powtórzona z Kassel z 2007 instalacja Ai Weiweia, a po drugiej stronie nieskończony ciąg drewnianch kloców Carla Andre – praca z 1978 roku. Przestrzeń przy samym wejściu poświęcono Thomasowi Schütte, który niedługo będzie miał wystawę w pobliskiej Fundacji Beyeler. Dalej m.in. misterna instalacja Chiharu Shioty, rzeźba Antonego Gormley’a przypominająca przestrzenny rysunek, najnowsze wideo Pierre’a Huyghe’a, „podręcznikowe“ iglo Maria Merza. Trudno zdecydować się, co wymienić. Polscy reprezentanci? Praca wideo Mirosława Bałki z 2004 roku oraz efektowna tkanina Piotra Uklańskiego, którą mogliśmy niedawno oglądać w warszawskiej Zachęcie. Część Unlimited robi wrażenie swoim rozmachem i różnorodnością.
Skromniej wygląda część zatytułowana Statements, gdzie jest miejsce na więcej eksperymentu. Impreza wychodzi też do miasta za sprawą części zatytułowanej Parcours poświęconej instalacjom przestrzennym i performance. W tym roku sztukę polską reprezentował tu Artur Żmijewski.
Jest także obszerny program filmowy oraz liczne dyskusje i spotkania. Z roku na rok oferta się powiększa, potrzeba więcej powierzchni. Dlatego też teren targów rozbudowano w ostatnim czasie wg projetu słynnej pracowni Herzog & de Meuron.
Jeśli zdążymy obejrzeć wszystko na terenach targowych (choć mi się nie udało w ciągu czterech dni), bardzo łatwo znajdziemy informacje o wystawach organizowanych w okolicznych muzeach. W tym roku są to przede wszystkim wielkie retrospektywy Maxa Ernsta oraz Pabla Picassa. O tym, na jakim terenie jesteśmy, świadczy fakt, że wystawa monograficzna Picassa obejmuje wszystkie okresy jego twórczości, prezentuje malarstwo, rzeźbę, rysynek, grafikę. A pozwalają na to prace pochodzące tylko z lokalnych kolekcji! Nie jest przypadkiem, że wiele wystaw rozpoczęło się krótko przed początkiem targów: 5 czerwca Zilvinas Kempinas w Museum Tinguely, a od 8 czerwca można oglądać Eda Ruschę w Kunstmuseum oraz nową ekspozycję pracy Maurizia Cattelana w Fundacji Beyeler. Wszystko dla gości Art Basel. Trzeba też wspomnieć o Design Miami Basel, czyli odbywających się równolegle targach designu. Jest tam więcej przestrzeni i mniejszy tłok, jednak bardziej czuje się komercyjność imprezy. Trudno udawać, że jest się w muzeum designu, choć oryginalne krzesło projetu Marcela Breuera też można zobaczyć.
Jeśli jedziemy w czerwcu do Bazylei, darujmy sobie targi. Zobaczmy arcydzieła sztuki nowoczesnej i najciekawsze przykłady prac współczesnych na wystawie, która nie ma precedensu. Jeśli nie jesteśmy dyrektorem muzeum, szukającym dzieł do swojej kolekcji, lub przedstawicielem galerii obracającej milionami, to darujmy sobie targi. Oglądajmy świetną sztukę – następna szansa w 2014 roku od 19 do 22 czerwca.
0 KOMENTARZY