Rijksstudio – rewolucja w udostępnianiu zbiorów
Ostatnio Sztuczne Fiołki, czyli bijący rekordy popularności fanpage na Facebooku, publikujący znane dzieła sztuki z ironicznymi komentarzami w formie dialogów, zamieścił akwarelę George’a Grosza Małżeństwo z 1930 roku, która przedstawia idącą parę staruszków. Rozmowa między nimi dotyczy udostępniania przez polskie muzea cyfrowych reprodukcji posiadanych dzieł.
Wyniki badań sprzed dekady na pewno dotarły za to do Rijksmuseum, które w listopadzie 2012 roku uruchomiło fantastyczny projekt – portal o nazwie Rijksstudio. Rijksstudio udostępnia 125 tysięcy zdigitalizowanych w wysokiej rozdzielczości dzieł będących w posiadaniu muzeum. Udostępnianie to nie polega tylko na możliwości zobaczenia reprodukcji, ewentualnie jej powiększenia i przeczytania opisu katalogowego, pełnego – jak to zazwyczaj bywa – nieczytelnych skrótów. Wręcz przeciwnie – użytkownik może zrobić z taką reprodukcją CO TYLKO CHCE. Jeszcze raz napiszę – co chce. Może ją za darmo ściągnąć na komputer i wykorzystywać do własnych, niekomercyjnych celów. Może ją wykadrować i zachować tylko określony fragment. Wreszcie, może ją połączyć z innym dziełem z kolekcji Rijksmuseum i odpowiednio zmodyfikować – stworzyć kolaż wedle własnego widzimisię. Tak, Rijksmuseum pozwala na „remiksowanie” dzieł sztuki, jak bardzo bluźnierczo mogłoby to zabrzmieć. Efekt swojej pracy użytkownik może również zamówić w formie wydruku, jako kartkę okolicznościową, plakat, wydruk na płótnie, na aluminium lub pleksi. Oczywiście z dostawą do domu. Jednym słowem, może sobie zrobić własną, autorską pamiątkę muzealną. Rijksstudio pozwala również użytkownikowi na tworzenie własnych folderów z ulubionymi dziełami lub kolażami, a całość oparta jest na systemie tagów (znaczników), co ułatwia szukanie i segregowanie zbiorów. Każde z dzieł można w łatwy sposób udostępnić na Facebooku, Twitterze i Pinterest.
Kiedy zobaczyłam Rijksstudio po raz pierwszy, byłam pozytywnie zaskoczona. Oczywiście, Rijksmuseum od jakiegoś już czasu znane jest ze swojej otwartości, udostępniania zbiorów na licencjach Creative Commons i zachęcania programistów do tworzenia nowych aplikacji na podstawie danych publikowanych przez muzeum (tzw. API – Application Programming Interface). Przykłady tego typu aplikacji tworzonych za darmo przez programistów można zobaczyć TUTAJ. Jak widać, jest ich całkiem sporo, część z nich powstała na tzw. hackathonach, czyli spotkaniach, na których programiści próbują od zera w wyznaczonym czasie stworzyć aplikacje. Przedstawiciele Rijksmuseum regularnie pojawiają się na tego typu wydarzeniach programistycznych, czego sama byłam świadkiem w kwietniu ubiegłego roku w Amsterdamie – w wyniku tego konkretnego hackathonu powstała aplikacja webowa (tzn. działająca w przeglądarce) łącząca zbiory muzeum z muzyką z serwisu Spotify (serwis służący do streamowania muzyki). Oprócz tego, na podstawie danych z Rijksmuseum powstały takie projekty, jak: aplikacja mobilna – przewodnik rozpoznający obrazy dzięki zastosowaniu technologii rozpoznawania twarzy, quizy wiedzy o kolekcji czy program rekomendujący, który obraz z Rijks będzie najlepiej pasował do koloru ścian w naszym salonie.
Nie słyszałam jeszcze o polskim muzeum, które miałoby swoje API, czyli interfejs, dzięki któremu każdy programista może uzyskać dostęp do wybranych przez muzeum danych, choćby reprodukcji zbiorów muzealnych i ich opisów. Póki co, trochę zatrzymaliśmy się na etapie „biernego” publikowania informacji katalogowych o obiektach. Ale nie od razu Rzym zbudowano. Gorąco polecam przyjrzenie się Rijksstudio, ostrzegam tylko, że zabawa może wymknąć się spod kontroli i można na tym portalu spędzić naprawdę sporo czasu.
0 KOMENTARZY