Przejdź do głownej zawartości

Korzystamy z plików cookies i umożliwiamy zamieszczanie ich osobom trzecim. Pliki cookie pozwalają na poznanie twoich preferencji na podstawie zachowań w serwisie. Uznajemy, że jeżeli kontynuujesz korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę. Poznaj szczegóły i możliwości zmiany ustawień w Polityce Cookies

Muzea a przestrzenie komercyjne

Problem istnienia muzeów w kontekście przestrzeni komercyjnych poruszany był także na łamach rocznika „Muzealnictwo”. Polecamy Państwa uwadze następujące artykuły:

„Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom publiczności, muzea starają się być łatwiejsze w odbiorze, bardziej przyjazne, dostępne i otwarte na świat; wchodzą w dyskurs z teraźniejszością, a ta wdziera się do ich wnętrz. Alternatywą dla świątynnej ciszy, mającej służyć kontemplacji wystawionych dzieł, staje się atmosfera jarmarku, festynu, wesołego miasteczka. Następuje przesunięcie akcentu z eksponatu na osobę widza – klienta, odbiorcy, konsumenta. Publiczność uzurpuje sobie prawo do decydowania, jakie muzea być powinny. By zaspokajać jej potrzeby, zmieniają one profil swej działalności, modyfikują język przekazu. W poszukiwaniu nowej tożsamości podkradają innym placówkom kulturalnym ich menu. Chcą być jednocześnie galerią, filharmonią, kinem, teatrem, domem kultury… Czy traktować to jako chęć poszerzenia i wzbogacenia oferty, podejście holistyczne, bliskie idei świątyni muz, czy też bardziej jako nieuprawnione zawłaszczanie cudzych ról, przy jednoczesnym zaniedbywaniu własnych, już niechcianych? Transformacja ta obejmuje struktury organizacyjne, funkcje i formy, ale także i treściową zawartość muzeów. Dzieje się tak m.in. za sprawą muzealników podlegających i ulegających trendom, naciskom, pokusom czy zachciankom. I nie można powiedzieć, by było to pozbawione wszelkiego sensu bądź racji, choć niewątpliwie grozi uronieniem istotnych wartości. Czy należy bronić za wszelką cenę kanonu? Nie wiem. Ważne jest, byśmy byli świadomi, że zadaniem prawdziwych muzeów nie jest organizacja igrzysk, a medialny sukces, zwłaszcza osiągany przez wywoływanie kolejnych skandali, nie może stać się celem samym w sobie dla instytucji kultury. Na muzeach i muzealnikach ciąży też obowiązek odgrywania w społeczeństwie roli znacznie ważniejszej i bardziej odpowiedzialnej, niż aranżowanie przestrzeni służącej li tylko „spędzaniu wolnego czasu”, czyli zabijaniu nudy. Owszem, ból wypływający z egzystencjalnej pustki, jaką coraz bardziej zdaje się odczuwać współczesny człowiek, bywa dojmujący. Nie powinniśmy jednak przyczyniać się do tego, by publiczne muzea sprowadzone zostały do roli grzechotki, która, jedynie zabawiając, ma za zadanie odwracać uwagę cierpiącego od istoty problemu” – czytaj więcej: Wiktor Kowalczyk, Celebrować, zabawiać czy edukować? Po co społeczeństwu są dziś publiczne muzea?, „Muzealnictwo” nr 51, 2010, s. 55-62

„Jeżeli przyjmiemy, iż centra takie jak łódzka Manufaktura stanowią skupiska wielorakiej i wyspecjalizowanej oferty usług XXI w., usług zindustrializowanych, gdy założymy, iż propozycja muzeów aktualnie zaliczona może zostać do sfery wyspecjalizowanych i negocjowanych usług, to w przypadku ms2 mamy do czynienia z tak właśnie widzianą w kontekście społecznym redefinicją tożsamości Muzeum Sztuki – ze zindustrializowaną usługą kulturową (artystyczną, edukacyjną, promocyjną, wypoczynkową etc.), zlokalizowaną w poprzemysłowym centrum oferującym pokrewne oraz zupełnie odmienne usługi, zwłaszcza handlowe, jakimi pospołu przyciąga publiczność na swoje rozległe tereny Manufaktura. Tu bowiem tętni dzisiejsze życie. Pamiętajmy jednak słowa Reinhardta: Sztuka nie stanowi duchowej strony businessu. […] Dzisiaj centralne napięcie między z jednej strony społecznymi oczekiwaniami wobec sztuki oraz jej publicznych instytucji a aspiracjami jej twórców oraz specjalistów kierujących tymi instytucjami, ze strony drugiej, zdaje się wyznaczać społeczny wymóg ich usługowego charakteru. To wynik stanu świadomości co do potrzeby istnienia instytucji sztuki, w dalszej kolejności również efekt stanu finansów publicznych. Umieszczenie Muzeum w centrum komercyjno-wypoczynkowym obrazuje owo napięcie. Władze miasta, działając w imię swojej polityki społecznej, w tym kulturalnej, i na miarę swoich możliwości, perswadują wielkim kupcom, by w zamian za możliwość objęcia przez nich pofabrycznych terenów i prowadzenie tam handlu, przyjęli w obręb swojego kompleksu muzeum. Tylko w ten sposób, jak dotąd, udało się pozyskać nowy gmach muzeum […]. Ta wymuszona symbioza może doprowadzić do harmonijnego współistnienia handlu, rozrywki i muzeum sztuki w jednym kompleksie. Nie musi to i nie może determinować praktyk wystawienniczych Muzeum. Sąsiedztwo centrum handlowego może się okazać pozytywne. Jest to i wyzwanie dla instytucji kultury, i bezwzględny sprawdzian jej rzeczywistej użyteczności. Sytuacja taka jest bowiem transparentna, nie pozostawia złudzeń, ale tym bardziej nie zwalnia ze zobowiązań. Przeciwnie, zmusza do zakreślenia nieprzekraczalnych dla muzeum granic kompromisu, tak wobec komercyjnego, nastawionego głównie na wypełnianie poprzez rozrywkę i pokusy konsumpcyjne czasu wolnego użytkownika Manufaktury, jak i wobec nierzadko odzwierciedlających taki sam stan ducha poczynań artystów. Muzeum musi określić swoją autonomię, poszukując poza tym wszelkich możliwych form porozumienia z ludźmi spędzającymi czas w centrum handlowym. Może wpływać na stan powszechnej świadomości w sprawach sztuki, a w takim razie, przy poprawie stanu finansów publicznych jego sytuacja może ulec kolejnej odmianie. Muzeum Sztuki ze swoją modernistyczną, awangardową tradycją i kolekcją, zwrócone ku nowym zjawiskom (wartościom), jakie przynosi twórczość dnia dzisiejszego winno wyraźnie stawiać granice zagrożeniu, jakie stwarzać może pokusa przekraczania takich kompromisów. Nie będąc Obcym w swoim nowym otoczeniu, nie powinno, moim zdaniem, wzbraniać się pozostawać w nim Innym. Muzeum Sztuki w Łodzi jest u siebie” – czytaj więcej: Jaromir Jedliński, Przemieszczenia. Uwagi wokół rozbudowy Muzeum Sztuki w Łodzi, „Muzealnictwo” nr 50, 2009, s. 87-103

 „Manufaktura to nie tylko centrum handlowe, to również popularne miejsce spotkań, atrakcja turystyczna, rodzaj rozległego forum. Być może mało tam miejsc poświęconych kulturze, a muzea w niej działające grzeszą godzinami otwarcia, jak wszystkie zresztą muzea polskie, ale sam fakt znalezienia się na szlaku wędrówek, „przy rynku”, daje szansę na wpisanie się działań instytucji w życie miasta. Daje szansę na takie muzeum, o którym mówi David Elliot: Mam nadzieję, że będzie to budynek naprawdę otwarty dla ludzi, wszelkich, z różnego środowiska, w różnym wieku. Mam też nadzieję, że muzeum będzie się angażować w to, co robią artyści, w dyskusję, która się teraz toczy o sztuce, w jakim kierunku ma się rozwijać, jak dzięki niej uczynić życie lepszym. Bardzo ważne jest także, żeby były tam świetne bary i restauracje, żeby patrzeć na przyjemność, jaką widz odnosi z wizyty w muzeum, całościowo. Jak idziesz do muzeum, to nie chcesz cierpieć, chcesz spędzić wspaniały wieczór… Ważne jest, żeby było czynne co najmniej do północy, bo to wtedy mamy czas, żeby iść do muzeum. Oto co myślę” – czytaj więcej: Anna Saciuk-Gąsowska, Dariusz Kacprzak, Jakie muzeum? Kilka uwag namarginesie dyskusji wokół Muzeum Sztuki Nowoczesnej, „Muzealnictwo” nr 48, 2007, s. 289-299

Nowa architektura muzeów jest czymś między rockowym koncertem, centrum handlowym i Disneylandem głosi znany architekt amerykański, twórca wielu muzeów – Peter Eisenman. Sposób spędzania czasu wolnego, leżący u podstaw prognoz rozwoju obiektów kultury, a wśród nich – muzeów, nie bez powodu zmienił się w ostatnich latach. Jak pisze Martina Corgnati: Nie jest już polem swobody indywidualnych inicjatyw określonych przez własny smak i potrzeby. Czas wolny stał się obszarem przeznaczonym do skolonizowania przez serię propozycji komercyjnych (włączając w to też kulturę), prawie obowiązkowych dla każdego społeczeństwa chcącego uczestniczyć w standardowych rytuałach głównych prądów. Zwiedzanie muzeów mieści się w tych rytuałach. W ten sposób jednak zwiedzanie („konsumpcja”) muzeów – i związana z tym frekwencja – znajduje się w konkurencyjnej zależności z innymi sposobami wykorzystania czasu wolnego: spacerami, sportem, a w końcu rytuałem zakupów” – czytaj więcej: Andrzej Kiciński, Tendencje w projektowaniu budowli muzealnych u progu XXI wieku. Przykłady z Austrii, Szwajcarii, Londynu i Berlina. Rozwój i kryzys, „Muzealnictwo” nr 45, 2007, s. 125-144

 

0 KOMENTARZY